Naszej ulicy tradycja. Odkąd skończyłem 13 lat zmieniałem poglądy i zainteresowania jak rękawiczki, aż miesiąc po moich 14 urodzinach przeprowadziliśmy się na ulicę na miejskich przedmieściach. Nie było tam wielu domów… może to i lepiej. Było nas tam kilku. Poznałem świetnych kumpli i to dzięki nim chociaż jedna rzecz się ustabilizowała. Muzyka jakiej słucham. Czytaj dalej
Zeus – koncertowy pewniak lineupu
Zeus to bardzo wycofana postać sceny rapowej. Wiele osób sądzi nawet, że ma z rapem mało wspólnego. Ciężko się do tego odnieść ponieważ jego muzyka jest stricte rapowa, zaś tekstowo w dużym stopniu odbiega od swoich kolegów po fachu, ponieważ są one mocno nacechowane emocjonalnie. Zeus sam z resztą pow jednym ze swoich vlogów powiedział, że sam nie wie,czy nie miał depresji.
Przez półtora roku prześladował go stan totalnej beznadziei, nie chciało mu się żyć, a każdy moment życia go dołował. Odczuwał wszystko co się dookoła niego działo za totalną klęskę i beznadzieję. Jakby wszyscy specjalnie robili mu na złość. Na szczęście podniósł się z tego agonalnego stanu i wypuścił krążek “Zeus. Nie żyje”, a kawałek “Hipotermia” jest bezpośrednią metaforą tej choroby. Pomimo tego, co przeżył Zeus, to bardzo pogodny i wesoły człowiek. Jest także pewniakiem koncertowym ponieważ wchodzi w bardzo żywą interakcje z publicznością.
Nawet jeżeli ktoś nie zna jego twórczości bardzo dobrze, to po chwili podchwyci flow tego rapera i będzie się bujał do jego kawałków jakby je od zawsze znał. Z tego miejsca zapraszam wszystkich organizatorów koncertów do zapraszania Zeusa na swoje wydarzenia, bo dzięki nim na pewno zyskacie bardzo dużo.
Grubson nie jest robotem
Mało jest nawijaczy, których jeden kawałek mogę katować całe tygodnie. Grubson to kopalnia hitów, o tym każdy wie. Poza tym przełamuje stereotypy muzyczne i na przykład zgrabnie łączy instrumenty z raper, co głównie możemy zobaczyć na jego ostatniej płycie zatytułowanej Holizm. Pokazuje to, że Grubson… nie jest robotem! No właśnie, jakie zgrabne połączenie w odniesieniu do jego hitu z Holizmu, który został pierwszy raz zaprezentowany na Męskim Graniu.
Swoją drogą, raper Grubson na Męskim Graniu? No kto by kiedyś pomyślał, fajnie, że rap i kultura hip-hop przechodzą tak do mainstreamu. Taki rozgłos jest dobry, szczególnie, że wybrali odpowiednią osobę jako przedstawiciela nurtu. Grubson to człowiek wychowany, ogarnięty i elokwentny, pasuje do takich imprez. Ale wracając do kawałka, widzę w nim nie tylko tę oryginalną formę, czyli sam tekst w piosence. Nie ma tam mowy o wyjątkowości rybnickiego rapera, a jej nie możemy mu odmówić. Nie dość, że łączy wiele gatunków muzycznych, to dodatkowo łączy ludzi.
Czy jest coś piękniejszego niż jedność osób dzięki muzyce? Dla mnie nie 🙂 Byłem na wielu jego koncertach i za każdym razem mam naładowane baterie. Jak jestem wkurzony, to zawsze sobie puszczam “Nie jestem” i manifestuję całemu światu, że chcę po prostu żyć, a nie wykonywać czynności. Grubson, dzięki za muzę i motywację do pokonywania przeciwności losu!
Gural na wakacje
Na uczelnię, do sklepów, na siłownię mam dość daleko. Zwykle jakieś 30 minut pieszo. Zimą wiadomo, wsadzam wygodnie cztery litery do autobusu, tramwaju i jadę. Ale gdy wychodzi słońce i robi się ciepło to chodzę na pieszo, zawsze to jakiś ruch człowiek zaliczy. I wtedy wchodzi Donguralesko ze swoimi genialnymi nutami na wakacje i piękną pogodę. Teraz Was rozwalę, bo słucham jego PŁYT na DISCMANIE!
Tak, mam jeszcze takie urządzenie. Dostałem je kilkanaście lat temu chyba, z jakiejś mniejszej okazji. I mam go do dziś, idealny sprzęt do przesłuchiwania płyt przy spacerach. Totalny oldschool. „Opowieści z betonowego lasu” ? Jak najbardziej! „Kroniki Betonowego Lasu”, zwłaszcza tę płytę uwielbiam, no kurde, usłyszeć na słuchawkach takie rzeczy jak: „Absynt”, „Moc”, „Niesiemy dla was bombę”… no miód dla uszu i złoto. 😀 Słonko świeci w buzię, gdzieś tam przez słuchawki przebija się śpiew ptaków i słuchasz Donguralesko, to jest magia lata, prawdziwa, muzyczna podróż w nieznane.
I tak codziennie odkrywam na nowo jego teksty i Beaty. A może Magnum Ignotum, które jest jak dla mnie zwieńczeniem całego geniuszu Donguralesko…: „Maya” o pięknym, spokojnym brzmieniu, „Na plaży w Porville” – ten kawałek średnio raz w tygodniu ktoś mi wysyła mówiąc, że jest przezajebisty. „Mandala”, „ Żyli wśród róż” – wiersz w hip hopie, no sztos. Jak tu inaczej oceniać Donguralesko… to geniusz, poeta lata, ziom z którym mogę spędzać każde przedpołudnie, każde popołudnie i niejeden wieczór. Czuję wtedy chill, mam wenę, uśmiech na mordzie i chęci do działania